Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum styczeń 2020


Wpis 2020-01-01, 00:56
01 stycznia 2020, 00:57

Cz. 2


Poranek nie był z tych najlepszych. Za oknem szarówka i padający wciąż deszcz..obrazowały stan mojego ducha. Z jednej strony byłam smutna a z drugiej zła na siebie. 
Siedziałam skulona na sofie, kiedy do mieszkania weszła Ania, sąsiadka, starsza pani która pod moją nieobecność zajmowała się domem .
-Ooo, wróciłaś - uśmiechnęła się. 
-Taa, centrala wysłała mnie na urlop - wyrzuciłam z siebie - podobno kiepskie warunki wynegocjowałam. 


Siadła koło mnie, pogłaskała po głowie i spytała. 


-A ile masz lat? 
-Czterdzieści dwa - odpowiedziałam 
-To całe życie przed Tobą.. Jedź gdzieś odpocząć, a jak wrócisz, powiedz im co o tym myślisz.. I chłopa znajdź - dodała,jak zwykle bez owijania w bawełnę.. 


Po wyjściu Ani zrobiłam gorącą kąpiel i leżąc w kąpieli pomyślałam że ma rację, pojadę w góry, odpocznę i może jakiś pomysł się pojawi.. 
Wyszłam z wanny, stanąwszy przed lustrem zaczęłam przyglądać się swojemu ciału. 
Szatynka średniego wzrostu , jędrna pupa, zadarte spore piersi, zgrabne nogi..nieźle..taa..tylko że..jestem też, tzw.kobietą sukcesu, pewną siebie, inteligentną i zarabiającą krocie, nie wspominając o niewyparzonym języku. A faceci takich kobiet się boją..
-Cóż, na szarą mysz to ja się nie nadaję - westchnąłam do lustra. 


Spakowawszy parę rzeczy, zeszłam na parking, wrzuciłam walizkę na tylne siedzenie i ruszyłam w drogę.


Po dwóch godzinach dojeżdżałam do swojej ulubionej miejscowości. Przejeżdżając przez wieś poniżej drogi zauważyłam małe drewniane domki. Wyglądały jak te z obrazów sprzed stu czy dwustu lat. 


Na placu jakiś facet bawił się z koniem, choć bardziej to wyglądało jakby w coś z nim grał . Kawałek dalej jakiś maluch jeździł na kucu. Zjechałam na pobocze zafascynowana widokiem.
Wow,co za bajkowo, pomyślałam,jakby czas zatrzymał się dla tego miejsca dwieście lat temu. 
Nie zastanawiając się zjechałam z drogi i dotarłam pod bramę. 
Facet okazał się być wysokim  na oko pięćdziesięciolatkiem. 
-A siermęge gdzie chłop zostawił? - wypaliłam kiedy podszedł. 
-A przeca babo wzięłaś ją do prania. - roześmieliśmy się oboje. 
-Dobry, dawno nie słyszałem tego określenia. 
-Dobry, szukam lokum na tydzień, ma Pan coś wolnego? - spytałam, kiedy podszedł. 
-Jest pani sama, czyli bardziej pokój- ni to stwierdził ni zapytał. 
-Niekoniecznie..
Kiedy spojrzał mi w oczy, odniosłam wrażenie że jego wzrok zeskanował mnie od stóp do głów ..Dreszcz przeszedł mi po plecach. 
-Chatka lub pokój w dużym domu. Proponuję pokój u nas.. nie będzie musiała pani walczyć ze swoimi myślami..


Co za typ bezczelny..- pomyślałam. 


-Nie muszę - odpowiedziałam dość stanowczo. 
- Psychoterapią się Pan też zajmuje? - dodałam z uśmiechem. 


Na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. 


-Ale tylko końską - odpowiedział z uśmiechem . 
-Dobrze, wezmę pokój - poddałam się. 
-W takim razie witam, proszę wjechać - powiedział otwierając bramę.
Kiedy weszliśmy do środka domu moim oczom ukazał się wilk. Stanęłam jak wryta, nie wiedząc co robić. Wilk stał naprzeciwko i patrzył się na mnie.
-To Wilku, nasz pluszak. 
-Choduje Pan też wilki? 
-Nie choduje, to członek rodziny. I nie wilk tylko wilczak. 
Wilk podszedł, powąchał i polizał po dłoni. 
Spojrzałam na gospodarza zdezorientowana, wyraz jego twarzy zdradzał co najmniej zdziwienie. 
-Dziwne..z reguły jest bardzo nieufna.. 


Przyklęknełam koło niej i pogłaskałam wielki łeb, spojrzała na mnie rozumnymi oczyma i odeszła powolnym krokiem. 


Zaprowadził mnie do pokoju niosąc walizkę. Załatwiliśmy formalności, a wychodząc spytał. 
-Za pół godziny kolacja? 
-Super-odpowiedziałam. 


W pokoju został jego zapach.Zapach samca, koni, siana, wiatru i czegoś jeszcze..czegoś nie dającego się uchwycić..
czegoś co działało na mnie obezwładniająco..i jednocześnie pociągająco..jak magnes..jak światło na ćme..


Rozpakowałam walizkę i z ręcznikiem poszłam do łazienki. 


Ciepła woda pod prysznicem otuliła ciało, nabrzmiałe piersi i wilgotność muszelki mówiły co myślą o gospodarzu.. 


Ciekawie się zaczyna, facet samą obecnością rozpalił moje pożądanie do czerwoności.. 


Dłonie namydlały ciało bawiąc się piersiami, sutki stanęły na baczność, kiedy dotarły do różyczki, rozchylając płatki, wystarczyło parę muśnięć aby przyszedł orgazm.. Oparłam się o ścianę ciężko oddychając.. och.. jak bardzo chciałam żeby ten poganiacz koni właśnie teraz wszedł.. 


Odbiło mi - pomyślałam.


Wyszłam spod prysznica, ubrałam się i położyłam na łóżko. Ten kowboj zajmuje mi zbyt dużo myśli. I to jakich myśli.. Przez ostatnie parę lat ta sfera jakby przestała istnieć. Z mężem przed rozwodem sypialnia była de facto sypialnią,a po nim nie miałam ani ochoty ani sił na poszukiwanie kochanka. 
Rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. 


-Proszę - powiedziałam. 


Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł chłopiec w wieku ok. czterech lat. 


-Tata mówi,że kolacja jest gotowa. 
-Już idę - odpowiedziałam - czy to Ty jeździłeś na kucu?
-Tak,uczę się. Jak już będę dobrze jeździł to pojedziemy z tatą na wycieczkę do Mongolii. 


Gawędząc zeszliśmy na dół, przy stole siedział gospodarz. 
-Nie wiedziałem czy jest pani wege czy mięsna, więc jest i to i to. 
-Wszystko żerna - roześmiałam się - ostatnio praktycznie tylko na fastfood-ach.. więc za takie delikatesy gotowa jestem zostać na zawsze.. 


Pod jego spojrzeniem znowu poczułam dreszcze i..znowu zrobiłam się wilgotna. 


-Czasem życzenia się spełniają.. - uśmiechnął się. 
Kolacja upłynęła w ciepłej  i wesołej atmosferze. 
Młodemu człowiekowi nie zamykały się usta i z tej słodkiej paplaniny wywnioskowałam że mieszkają sami. 
Opowiadali jak minął dzień. Co słychać w przedszkolu i jak idą postępy w uczeniu Harki. Mały wytłumaczył mi że Harka to koń którego ktoś bardzo bił i tata teraz uczy ją żyć - jak to określił.
- Pan naprawdę jest terapeutą końskim .. takim zaklinaczem koni? - spytałam. 
- Zaklinaczem.. - roześmiał się - nie, raczej kimś kto pomaga im odzyskać zaufanie.. albo przełamać strach. To bardziej adekwatne stwierdzenie. 
I znowu to jego spojrzenie..